Tekst: Grażyna Pastuszka
Armenia jest pięknym krajem, bez wątpienia niedocenionym turystycznie. Tym lepiej – nie jest jeszcze skażona biznesem turystycznym. Można ją zwiedzić w poczuciu przebywania w świecie prawdziwym i wciąż oryginalnym, doświadczając ponadprzeciętnej gościnności. Przygotowaliśmy poradnik, a właściwie zbiór podstawowych informacji i spostrzeżeń o tyle wartościowych, że doświadczonych i sprawdzonych własnym pobytem w tym kraju. Trzeba mieć jednak świadomość, że kraj ten się także zmienia. Jednym z przykładów jest uruchomienie już po naszym powrocie kolejki linowej do klasztoru Tatev oraz remont drogi. My walczyliśmy z koszmarnie ciężkim podjazdem, a teraz można bez trudu przyjechać koleją linową. To nie tylko udogodnienie, ale także, lub przede wszystkim, czynnik, który wpłynie na obraz samego klasztoru – ilość turystów i komercję, która niedługo zacznie tam występować.
Wyjazdy do Gruzji i Armenii stają się ostatnio popularniejsze z powodu tanich przelotów, na jakie można trafić w rodzimym LOT-cie. Dobrym czasem jest jesień, dlatego prezentujemy już dziś ten przewodnik.
Mamy nadzieję, że skorzystacie z naszych porad i spostrzeżeń, by lepiej zaplanować swoją wyprawę do Armenii. Tym bardziej, że niewiele jest informacji o tym kraju, czego przykładem jest znany portal koniecswiata.net, który na dzień pisania tego poradnika wciąż w miejscu Armenii prezentuje białą plamę. Informacje w naszym poradniku zebraliśmy podczas wyprawy w 2010 roku.
Dojazd
[singlepic id=1417 w=450 float=right template=caption]
Od lipca 2010 roku LOT oferuje bezpośrednie połączenia z Warszawy do Erywania. My skorzystaliśmy z oferty promocyjnej, dzięki której za bilety w obie strony zapłaciliśmy jedynie 620 zł na osobę. Obecnie ceny znacznie przekraczają 1000 zł. Przewóz roweru, o ile mieścił się wagowo w bagażu podstawowym (25 kg), nie podlegał dodatkowym opłatom. Części ekipy udała się sztuka ekonomicznego pakowania, pozostali jednak musieli dopłacić dodatkowe ok. 400 zł. Obecnie nie ma już możliwości wliczania roweru do bagażu podstawowego i za rower zapłacimy 50 euro w jedną stronę. Po przylocie, na lotnisku istnieje możliwość pozostawienia na przechowanie zbędnego bagażu, np. toreb i pokrowców rowerowych. Przechowanie jest płatne.
Wizy
Obowiązują wizy, jednak ich pozyskanie nie wymaga wiele trudu, ani pieniędzy. Najlepiej zrobić to po przylocie na lotnisku, gdzie wypełnia sie stosowny, na szczęście krótki formularz, wnosi sie opłatę – my zapłaciliśmy 3 tys. dramów, co w przeliczeniu daje jakieś 25 zł – i od ręki otrzymuje się wizę turystyczną na 21 dni. Wizy można też otrzymać na przejściach granicznych z Gruzją i Iranem (przejścia graniczne z Turcją i Azerbejdżanem są zamknięte).
Transport na terenie Armenii
[singlepic id=1405 w=200 float=right template=caption]
[singlepic id=1407 w=200 float=right template=caption]
[singlepic id=1409 w=200 float=right template=caption]
Główny środek transportu stanowiły oczywiście rowery przywiezione z Polski. Chcąc jednak wykonać zaplanowaną wcześniej trasę oraz zobaczyć i zwiedzić jak najwięcej, korzystaliśmy też z lokalnego transportu. Były to zwykle marszrutki, czyli tutejsze minibusy oraz autobusy. Minibusy to zwykle Gazele, czyli samochody wielkości VW Transportera. To wystarczało, by zmieścić do środka 7 rowerów, 2 przyczepki, cały nasz bagaż, 7 osób dorosłych, 2 dzieci i oczywiście kierowcę. Kierowcy nie mają nic przeciwko pakowaniu wszelkiego towaru nawet na fotele. Najważniejsze jest by klient chciał wynająć pojazd i zapłacił za kurs. Z kolei autobusy to żółte stare maszyny o bardzo słabym silniku. Jeśli potrzeba dojechać do miejscowości wysoko położonych taki autobus może nie dać rady, czego osobiście doświadczyliśmy.
[singlepic id=1410 w=200 float=right template=caption]
[singlepic id=1411 w=200 float=right template=caption]
Paliwo w Armenii jest tańsze niż w Polsce, jednak większość pojazdów porusza się na jeszcze tańszy gaz, z tego więc względu wycieczki samochodowe nie zrujnowały naszych portfeli :) i spokojnie mogliśmy sobie na nie pozwolić. Na przykład, wynajęcie marszrutki na trasie około 120 km wiązało się z kosztem około 40 tysięcy dramów, co odpowiada 350 złotym. Biorąc pod uwagę, że był to przejazd zarezerwowany tylko dla nas, czyli właściwie jak w taksówce, to koszt można uznać za stosunkowo niski. Jak to zwykle w podróży do podobnych krajów bywa, należy najpierw uzgodnić cenę z kierowcą i dokładnie ustalić dokąd chcemy jechać, a następnie mimo wszystko pilnować z mapa czy jedziemy w dobrą stronę. Zdarzyło nam się, że kierowca zorganizowany dla nas przez „pośrednika” został źle poinformowany o miejscu docelowym. Na szczęście w porę się zorientowaliśmy i zawróciliśmy go na właściwą ścieżkę. Musieliśmy jednak nieco dopłacić w ramach uregulowania kosztów dodatkowo spalonego paliwa. Także w stolicy kraju, gdzie kursują zwykłe taksówki osobowe (najczęściej wołgi) dobrze jest ustalić cenę z góry.
Drogi
[singlepic id=1414 w=400 float=right template=caption]
[singlepic id=1415 w=400 float=right template=caption]
Główne drogi są asfaltowe, zwykle w przyzwoitym stanie. Jeśli tylko była taka możliwość, poruszaliśmy się trasami bocznymi, a te bywają różne. Czasem jest to zniszczony asfalt, albo jego resztki, innym razem dość wymagający szuter pełen dziur i nierówności, często kamienisty. Jednak w Armenii trwa wiele prac remontowych i budowlanych. Można się zatem spodziewać z upływem czasu jedynie poprawy, a nie pogorszenia. Z powodu górzystego ukształtowania terenu, drogi bywają strome – na krótkim odcinku zdobywa się duże przewyższenie. Czasem podjazdy są łagodniejsze ale długie. Planując trasę należy bezwzględnie zwrócić uwagę nie tyle na same odległości między interesującymi nas punktami, ile właśnie na sposób poprowadzenia drogi i ukształtowanie terenu oraz nawierzchnię. Wszystkie te czynniki zdecydowanie zmieniają czas potrzebny na przemieszczenie się z punktu do punktu. Nie mając dokładnej mapy, można wpakować się w kłopoty. Blisko leżące koło siebie klasztory (np. w linii prostej w odległości 5km), okazują się być usytuowane na szczytach po przeciwnych stronach głębokiego kanionu, a zatem dotarcie z jednego do drugiego z pełnym rowerowym obciążeniem może zamienić się w wiele godzin walki z serpentynami i dużym przewyższeniem.
Należy mieć dobre terenowe opony i odpowiednią ilość zapasowych dętek oraz dobry zestaw naprawczy. Kilkakrotnie zaliczyliśmy złapanie gumy, który raz przybrał formę efektownego wybuchu dętki. Innym razem odnotowaliśmy pęknięcie szprychy. Zakup tego typu asortymentu na miejscu będzie raczej trudny.
O sposobie jeżdżenia armeńskich kierowców można przeczytać w dalszej części – o bezpieczeństwie.
Noclegi
W Armenii nie ma kampingów, ale nie ma też problemu z rozbiciem namiotu „na dziko”. Łatwe jest znalezienie dogodnego miejsca przy górskim strumieniu z czystą wodą. Czasem udaje się skorzystać z gościnności i otwartości tutejszych mieszkańców, którzy sami oferują nocleg u siebie lub pomagają w znalezieniu odpowiedniego miejsca. Warto też pytać miejscowych o możliwość rozbicia namiotu na lub w pobliżu ich posesji. W ten sposób udało nam się zanocować między innymi na stacji meteorologicznej, w prywatnym sadzie czy przy zajeździe oraz na prywatnym polu pod wielkim pomnikiem.
[singlepic id=1442 w=400 float=center template=caption]
Nie zdobyliśmy wiele praktycznej wiedzy na temat usług hotelowych. W Asztarak, gdzie wynajęliśmy pokoje, pamiętający czasy głębokiego komunizmu hotel oferował całkiem przyzwoite warunki za bardzo rozsądną cenę. Czekała tu jednak na nas mała niespodzianka – dostęp do bieżącej wody ograniczony był czasowo do… zaledwie pół godziny :) W Erywaniu, gdzie spędziliśmy jedną noc w oddalonym nieco od centrum motelu, nie było już żadnych problemów z wodą, a warunki w żaden sposób nie ustępowały standardom europejskim.
Pieniądze i ceny
Ceny większości artykułów są zbliżone lub niższe od polskich, a jedyne dwa noclegi płatne z jakich skorzystaliśmy kosztowały średnio 30 zł/osobę.
Walutą obowiązującą w Armenii jest 1 dram (AMD), przy czym 100 AMD = 0.7393 PLN (dane na dzień 27.07.2011). Z Polski zabraliśmy ze sobą na wymianę dolary, można też bez problemów wymienić euro. Kantory są obecne na lotnisku. Najkorzystniej jest jednak wymienić pieniądze w automacie, chociaż trzeba uważać – my mieliśmy z nim mały problem, gdyż podczas dokonywania transakcji zaciął się. Poza tym kantory obecne są w większych miasteczkach, tych jednak nie było wiele na naszej trasie, co trzeba uwzględnić, jeśli przemieszczamy się na rowerze po prowincji. Poza lotniskiem część pieniędzy wymieniliśmy w mieście Alaverdi. Nie korzystaliśmy z kart płatniczych, nie było też ku temu wiele okazji, gdyż stołowaliśmy się zwykle w przydrożnych barach, a zakupy robiliśmy głównie w małych sklepach, gdzie płaciło sie gotówką.
W większości przypadków nie pobiera się opłat za zwiedzanie zabytków. Można za darmo podziwiać tysiącletnie klasztory wpisane na listę UNESCO. Jedynie w atrakcjach położonych głównie w pobliżu Erewania płaci się niewygórowane ceny za wejście.
Bezpieczeństwo
[singlepic id=1422 w=400 float=center template=caption]
Armenia sprawia wrażenie kraju bezpiecznego. W ciągu dwóch tygodni rowerowego podróżowania nie spotkały nas żadne przykre niespodzianki. Również poruszając się rowerami po drogach czuliśmy się bezpiecznie. Co prawda widzieliśmy krewkich kierowców wyprzedzających „na trzeciego” ciężarówki, ale były to sporadyczne incydenty, tak naprawdę rzadsze niż w Polsce. Kierowcy zwykle zwracali na nas baczniejszą uwagę, pozdrawiając przy tym donośnymi odgłosami z klaksonów i machaniem rękami. Również śpiąc na dziko, czasem w odosobnieniu, poza wsią, nie spotkaliśmy się z żadnymi zachowaniami o charakterze niebezpiecznym.
Należy uważać na żmije. Co prawda nie mieliśmy, na całe szczęście, okazji się o tym przekonać, jednak w miejscach suchych, gdzie zbocza górskie pokrywała wypalona słońcem roślinność można spotkać się z tym zagrożeniem, przed czym przestrzegali nas mieszkańcy oraz kierowcy marszrutek.
Jedzenie i napoje
[singlepic id=1406 w=200 float=right template=caption]
[singlepic id=1413 w=200 float=right template=caption]
Wizyta w Armenii to okazja do zakosztowania bardzo ciekawej kuchni ormiańskiej. Tutaj w barach je sie to, co jedzą na co dzień Ormianie. Wszechobecnie panuje lawasz, czyli rodzaj ormiańskiego pieczywa. Praktycznie podaje sie go do każdego posiłku. Na obiad zwykle jadaliśmy szaszłyki, których głównym składnikiem były dość spore kawałki mięsa oraz kebaby. Te ostatnie niczym nie przypominają kebabów serwowanych na przykład w Polsce. Ormiański kebab to niezła porcja mielonego i odpowiednio opieczonego mięsa w kształcie wałka owiniętego w lawasz. Do tego typu dań zawsze podaje się sałatkę, którą zwykle stanowi pokrojony pomidor, ogórek i cebulka. Na stole królują świeże zioła. Niestety nie mieliśmy okazji spróbować ormiańskiej dolmy, czyli swego rodzaju gołąbków, gdzie rolę kapusty pełnią liście winogron. Ormianie robią przepyszne wyroby z mleka. Swojski jogurt i biały ser nie mają sobie równych. Warto też wspomnieć o tutejszych owocach. Polecamy wspaniałe arbuzy i melony, których orzeźwiający smak na szczęście niczym nie przypomina „plastikowego” posmaku owoców zakupionych w naszych supermarketach. No i jest też samogon:) oraz wino. Tym pierwszym byliśmy częstowani niejednokrotnie. Gościnni Ormianie nieraz proponowali małe „ciut, ciut” swojskiego i jakże wyskokowego napoju.
[singlepic id=1419 w=400 float=center template=caption]
Odwiedziliśmy też Areni, gdzie znajduje się zagłębie wyrobu wina, głównie z winorośli, ale można też skosztować i zakupić wino z granatu, owocu – symbolu Armenii. Jeśli chodzi o dostęp do wody, nie ma z tym najmniejszego problemu. Kraj obfituje w górskie strumyki z zimną czystą wodą. Niemal wszędzie po drodze napotykaliśmy na przydrożne kraniki, z których bez obaw mogliśmy czerpać wodę i napełniać rowerowe butelki. Warto skusić się i posmakować tutejszych słodyczy, a są one wyjątkowe. Ciekawy smak i konsystencję ma sudżuk (sydżuch), który produkuje się z soku winogron, mąki i orzechów włoskich. Kształtem i wyglądem przypomina nasze kabanosy ;) Na bazarach dominują wszelkiej maści kandyzowane owoce, zwykle ułożone w fantazyjne kompozycje. Świetnym przysmakiem okazały się orzechy włoskie, które jeszcze niedojrzałe gotuje się w odpowiednim syropie.
Ormianie
[singlepic id=1426 w=250 float=right template=caption]
[singlepic id=1428 w=250 float=right template=caption]
Mieszkańcy Armenii są bardzo gościnni i otwarci. Chętnie rozmawiają z podróżnymi, oferują pomoc, często zapraszają do siebie na kawę, posiłek i nawet nocleg. Codzienne kontakty z Ormianami, zwykle spontaniczne i niczym nie wymuszone stanowią nieocenioną wartość takiej wyprawy. Na szczęście nie było bariery językowej. Większość mieszkańców Armenii świetnie zna język rosyjski. O wiele gorzej wygląda znajomość angielskiego, którym można było się posługiwać praktycznie tylko w centrum Erywania.
Przewodniki
Na rynku wciąż jest niewiele pozycji książkowych. Można polecić przewodniki wydawnictw Księży Młyn i Rewasz. Jest też dostępny przewodnik „Gruzja, Armenia i Azerbejdżan. Magiczne Zakaukazie” wydawnictwa Bezdroża, jednak dwie pierwsze pozycje traktują temat samej Armenii o wiele bardziej wyczerpująco.
Mapy
Korzystaliśmy z niezbyt dokładnej mapy, bo obejmującej cały kraj, ale wystarczała ona do ogólnej orientacji. W kwestiach szczegółowych mieliśmy wydruk radzieckich map wojskowych o skali 1:100.000, które udostępnia „Mapový server”, czyli czeska strona mapy.mk.cvut.cz. Nie wszystkie jednak informacje zawarte na tych mapach, jak można się spodziewać, były aktualne, zwłaszcza zmieniły się nazwy miejscowości.
Więcej informacji
Niewątpliwie najlepszym obecnie źródłem wiedzy na temat Kaukazu jest portal kaukaz.pl. I chociaż skupia się on głównie na Gruzji, to o Armenii też znajdziemy sporo informacji, w tym aktywne forum. To tu znaleźliśmy informacje o promocjach LOT-u do Erewania.
Zachęcamy także do odwiedzenia strony naszych kompanów z podróży po Armenii, gdzie znajdziecie ciekawe zdjęcia z opisami podzielone na kategorie tematyczne: ludzie, drogi, klasztory i inne: rowerowarodzinka.pl
Naszą relację z wyprawy publikował Rowertour w numerze z listopada 2010.
Wszystkie zdjęcia i jeszcze więcej:
[nggallery id=86 template=caption]