Inspirujemy do aktywnego spędzania czasu poza domem na własną rękę lub z wartymi polecenia organizatorami.

Bambusową tratwą po Jeziorze Ba Be – Wietnam część IV

Bambusową tratwą po Jeziorze Ba Be – Wietnam część IV
Pokaż to swoim znajomym

Bambus w Wietnamie jest wszechobecny. Będąc w tym kraju ma się wrażenie, że z bambusa może być zrobione praktycznie wszystko. Ale czy na pewno? Nam bambus stał się bliższy po niezapomnianej wycieczce do Parku Narodowego Ba Be w północnym Wietnamie.

Kolejnym celem naszej wyprawy po Wietnamie, była jego północno-zachodnia część – Park Narodowy Ba Be. Zlokalizowany w prowincji Bac Kan, Park Narodowy Ba Be jest położony w malowniczym, górskim regionie obfitującym w rzeki, jeziora i wodospady. Jego centralną część stanowi jezioro Ba Be. Obszar parku jest ostoją dzikich zwierząt. Można w nim spotkać wiele gatunków motyli, płazów, gadów i ptaków, jak również nietoperzy.

W drodze do Ba Be

Punktualnie, o umówionej porze w recepcji hotelu pojawił się młody, sympatyczny chłopak w okularkach o imieniu Viet, z którym udaliśmy się do samochodu. Naszymi towarzyszami w podróży mieli być, prócz przewodnika Vieta: kierowca, który sam siebie nazywał „Vietnamese Schumacher” i młody chłopak Tomi przyuczający się do roli guide’a. Kilka godzin spędzonych w samochodzie pozwoliło nam na zdobycie wielu ciekawych informacji na temat Wietnamu. Tomi i Viet bardzo żywiołowo odpowiadali na nasze pytania. Żartom nie było końca, a rozmowie co chwilkę towarzyszyły wybuchy śmiechu.

Po południu dotarliśmy nad malowniczą rzekę Nang. Tam z samochodu przesiedliśmy się do łódki, którą mieliśmy dopłynąć do jeziora Ba Be. Tomi i Viet zapewnili nas, że pobyt w Ba Be będzie dla nas niezapomnianym przeżyciem.

Rejs po rzece Nang

Gdy zaterkotał silnik łodzi sternik zaprosił nas na pokład i rozpoczął się rejs. Płynąc mijaliśmy urocze pejzaże: wystające z wody skały, drzewa, których gałęzie chyliły się ku rzece, wioski w oddali, wyłaniające się góry i pagórki. Po około godzinie dopłynęliśmy do miejsca, w którym rzeka przepływała przez jaskinię. Miało ją zamieszkiwać wiele gatunków nietoperzy. Sternik zatrzymał łódź, byśmy mogli wysiąść na piaszczyste podłoże jaskini i pospacerować po jej wnętrzu. Jaskinia była bardzo jasna i przestronna, wspinając się pod jej górną półkę wypatrywaliśmy nietoperzy. Niestety bez sukcesu, zwierząt nigdzie nie było, za to w powietrzu unosił się bardzo intensywny zapach ich odchodów.

Świątynia Den Am Ma

Kolejny postój na trasie wypadł przy Świątyni Den Am Ma. Z tego pięknego i cichego miejsca, niestety, zapamiętaliśmy przede wszystkim… śmieci. Wypadające z przeładowanych koszy robiły przytłaczające wrażenie.

Jezioro Ba Be

Nasz rejs zakończył się na jeziorze Ba Be, gdzie wkrótce dobiliśmy do brzegu. Stamtąd spacerkiem mieliśmy dotrzeć do miejsca, w którym Viet przygotował dla nas niespodziankę – „Bamboo rafting”. Droga, którą szliśmy, prowadziła w pobliżu szkoły. Jak się okazało, właśnie skończyły się zajęcia i gromadka uczniów wracała do domu na rowerach. Zrównali się z nami w momencie, kiedy droga zaczęła stromo piąć się ku górze. Dzieciaki zeszły z rowerów i zaczęły je prowadzić. Chcieliśmy im pokazać, że pod górę też da się jechać na rowerze. Pozwoliły nam spróbować, niestety szybko przekonaliśmy się, że na sprzęcie którym dysponowały dzieci był to nie lada wysiłek.

Droga, którą szliśmy na rafting wiła się pośród drzew. Ich gąszcz wyglądał niemal jak dżungla, a dochodziły z niej niesamowite odgłosy. Początkowo wydawało nam się, że to echo pracy jakiegoś głośnego urządzenia mechanicznego. Tymczasem okazało się, że były to dźwięki wydawane przez samca cykady wabiącego samiczkę. Kolejnym, ciekawym odkryciem były dla nas liście mimozy. Roślina ta wyróżnia się niezwykłą czułością na dotyk i reaguje na niego składaniem liści. Zawstydziliśmy chyba wszystkie mimozy spotkane na naszej drodze.

W końcu dotarliśmy do miejsca nad jeziorem, gdzie czekał na nas Viet i bambusowe tratwy przygotowane na „Bamboo rafting”. Zabawa okazała się przednia. Długo pluskaliśmy się w ciepłych wodach jeziora Ba Be, próbując przy okazji sterować naszymi tratwami. Wieczorem poszliśmy do pobliskiej wioski Pac Ngoi, w której rodzina Vieta uprawiała pole ryżowe równocześnie prowadząc agroturystykę – „Ba Be Lake View Homestay”.

Po rozpakowaniu się w pokojach udaliśmy się na kolację. Przygotowany przez rodzinę Vieta posiłek składał się z wielu regionalnych potraw, które bardzo nam smakowały. Po kolacji wszyscy przenieśliśmy się na taras, gdzie dołączyli do nas Viet razem z Tomim. Degustując lokalne przysmaki, popijając je winem i wódką z ryżu, spędziliśmy wieczór na ciekawej rozmowie, poznając zainteresowania naszych przewodników. Zwłaszcza Tomi okazał się ciekawą personą. Poza kotami, pasjonowały go wszelkiego rodzaju gady i płazy, których miał pełno w swoim mieszkaniu. Był również fanem tatuaży, które w wielkich ilościach zdobiły jego ciało.

Na zakończenie wieczoru, wedle dwóch zwyczajów (wietnamskiego i polskiego), wypiliśmy z chłopakami „bruderszafta”. Polska wersja „brudzia” bardzo się naszym wietnamskim kolegom spodobała.

Close to Nature – znajdziesz nas: instagram

Close to Nature

Pokaż to swoim znajomym
Skomentuj przez profil Facebooka
Close to Nature
Close to Nature tworzą Kasia i Lorenzo: Ona - tryskająca niewyczerpaną energią jest zafascynowana bushcraftem i survivalem. W swoich podróżach wybiera kierunki, gdzie w praktyce może sprawdzić nabytą wiedzę i zweryfikować teorie zaczerpnięte z poradników o sztuce przetrwania. On - poza akcją spokojny i zrelaksowany. Pasjonat gór, które zimą przemierza na skitourach, latem dzieląc czas między wspinaczkę w ferratach i klasyczny trekking. Połączyło ich zamiłowanie do natury. Wzajemnie nakręcali się do robienia rzeczy znajdujących się poza komfortem określanym tradycyjnie słowem turystyka. Razem… nie widzą przeszkód… Współtworzą FOTOWYPRAWY.COM dzieląc się swoimi wspomnieniami, fotografiami i doświadczeniem. Pokazują jak można obcować z przyrodą nie burząc jej piękna, jak korzystać z natury nie pozostawiając śladów swojej bytności i jak czerpać z niej pozytywną energię.