Inspirujemy do aktywnego spędzania czasu poza domem na własną rękę lub z wartymi polecenia organizatorami.

Złoty warkocz Tarłówny

Złoty warkocz Tarłówny
Pokaż to swoim znajomym

Tylko na naszej stronie możecie przeczytać w całości artykuł, który ukazał się w magazynie Rowertour (9/2010). Jest to relacja z trzech dni spędzonych na Pogórzu Ciężkowicko-Rożnowskim, którą Rowertour zaprezentował w cyklu „na szlaku” i umieścił na okładce. Zapraszamy do lektury.


Pogórza Ciężkowickie i Rożnowskie wciąż jeszcze zbyt rzadko wybierane są na miejsca parodniowych, rowerowych wypadów. Szczególnie poza ścisłym sezonem letnim. Jak się przekonaliśmy, zupełnie niesłusznie. Pierwotnym zamiarem wycieczki było dotarcie do jeszcze nieodkrytych przez nas zakątków Beskidu Niskiego. Ze względu jednak na ograniczony czas, małą pomyłkę na trasie i wreszcie, po kilku godzinach jazdy, nieodpartą chęć zamiany samochodu na rower, spontanicznie postanowiliśmy zatrzymać się na terenach, przez które akurat przejeżdżaliśmy. Wkrótce okazało się, że warto było zaryzykować. Kilka adresów znalezionych naprędce w internecie, parę telefonów i już mieliśmy nocleg w niewielkim miasteczku – Zakliczynie. Na miejscu od razu kupiliśmy dokładną mapę. Po krótkiej analizie byliśmy przekonani, że zmiana wcześniejszych planów to strzał w dziesiątkę i na pewno nudzić się tu nie będziemy.

 

Na Jamną!

Pogórze Ciężkowicko-Rożnowskie (fot. Krzysztof Grabowski)

Dzień przywitał nas ładną pogodą, więc nie tracąc czasu, podążamy szlakiem rowerowym w kierunku Brzozowej. Stąd, bez większego wysiłku, wjeżdżamy na Suchą Górę (396 metrów n.p.m.). Na jej zboczu znajdują się źródła wód siarczkowych. W okresie międzywojennym były wykorzystywane gospodarczo w tutejszym, prywatnym zakładzie zdrojowym. Dziś źródła nie mają już takiego znaczenia. Zapomniane są historyczną i geologiczną ciekawostką na przebiegającej przez Suchą Górę ścieżce „Pod kurhan”, która prowadzi do pomnika, poświęconego partyzantom Armii Krajowej poległym w walkach z Niemcami. Pomnik wzniesiono po tragicznym incydencie, do którego doszło w sierpniu 1944 roku, kiedy to, w odwecie za zabicie trzynastu niemieckich żołnierzy, faszyści spalili trzynaście domów w rejonie Suchej Góry i Jastrzębi. Zatrzymujemy się przy kamiennym kurhanie, zwieńczonym metalowym krzyżem, na którym widnieje symbol Polski Walczącej. Chwila zadumy, obrazy z przeszłości widziane oczyma naszej wyobraźni… Zostawiamy Suchą Górę. Czerwony, a następnie czarny szlak prowadzi nas do Jamnej (490 metrów n.p.m.). Pod nazwą tą kryje się zarówno niewielka wioska (liczy sobie około dziewięćdziesięciu mieszkańców, ale ich domy rozmieszczone są na terenie 25 kilometrów kwadratowych), jak i szczyt (530 metrów n.p.m.). Droga wije się, wznosi, czasem lekko opada. Urozmaicony teren pokryty jest bujną roślinnością, polne ścieżyny i leśne trakty zachwycają mozaiką barw i oferują nam wszystko, czego potrzeba ludziom znużonym miejskim krajobrazem. Tuż pod szczytem można zatrzymać się w bacówce i posilić w bufecie (całorocznym), oferującym całkiem smaczne posiłki. Nam udaje się tu przeczekać krótkotrwały deszcz i przy okazji zjeść zasłużony obiad. Po odpoczynku odwiedzamy działający niedaleko Dom świętego Jacka, czyli Dominikański Ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego, nowy kościół oraz kolejny pomnik, upamiętniający poległych partyzantów AK oraz cywilów. Z Jamnej rozciąga się wspaniała panorama okolicy. Usatysfakcjonowani widokami zjeżdżamy stromą drogą wprost do Palenicy, gdzie przy zachodzącym słońcu fotografujemy tutejszy, klasycystyczny, murowany kościół. Niestety, brakuje czasu na odwiedziny w okolicznym dworze hrabiny Steckiej. Zaglądamy natomiast na stare, pochodzące z I wojny światowej, cmentarze wojenne, gdzie pochowa no między innymi wielu żołnierzy austriackich. Kolejna, mała kartka wielkiej historii na naszej trasie. Dzień dobiega końca, więc przy zapadającym zmroku wracamy do Zakliczyna.

 

Skarb w Tropsztynie

Pogórze Ciężkowicko-Rożnowskie (fot. Krzysztof Grabowski)

Następny poranek wita nas deszczem. Nie pozostaje więc nic innego, jak wsiąść do samochodu i pojechać do niedalekiego Dębna, zwiedzić świetnie zachowany, pochodzący z końca XIII wieku zamek. Nie tylko majestatyczna budowla wzbudza podziw, na uwagę zasługuje również park z nielicznymi, ale wiekowymi drzewami, pośród których odnajdujemy dwa stare dęby, nazwane na pamiątkę imienia założyciela zamku i jego żony – Jakub oraz Małgorzata. Przez wieki zamek przechodził w posiadanie kolejnych rodów. Z jednym z nich, rodem Tarłów, związana jest legenda o Białej Damie, którą miała być córka właściciela. Młoda Tarłówna zakochała się w ubogim dworzaninie i złożyła mu śluby czystości. Oczywiście, o pozwoleniu na poślubienie owego młodzieńca nie mogło być mowy. Co więcej, córka, sprzeciwiwszy się woli ojca, który zamierzał wydać ją za bogatego szlachcica, została zamurowana wraz z posagiem w jednej z wież zamku. Ponoć po wojnie odnaleziono tu tylko szkielet i warkocz złotych włosów dziewczyny. Na pamiątkę, corocznie we wrześniu, organizowany jest na zamku turniej rycerski „O złoty warkocz Tarłówny”. Ściągają tu wtedy grupy rycerskie z różnych zakątków kraju i z zagranicy. Towarzyszy nam uczucie, że poznanie legendy i dziejów zamku nadaje naszym zdjęciom odrobinę magii. Szkoda tylko, że po zwodzonym moście nie pozostało śladu i zastąpiła go zwykła, drewniana konstrukcja. Na szczęście przestaje padać i coraz śmielej wyglądające słońce zachęca do szybkiego po wrotu do Zakliczyna. Stąd, już rowerami, suniemy w kierunku Czchowa. Asfaltowymi, ale podrzędnymi i o znikomym ruchu drogami, przez Stróże i Filipowice docieramy do miejsca przeprawy promowej na drugi brzeg Dunajca. Po przekroczeniu rzeki trafiamy do Czchowa, uroczego, starego miasteczka z interesującą zabudową, pamiętającą pewnie czasy, kiedy to przez Czchów przebiegał szlak handlowy, prowadzący z Krakowa na południe, w stronę Węgier. Mały, ale bardzo malowniczy rynek to świetne miejsce na chwilę relaksu i punkt orientacyjny, z którego łatwo dostać się można do kilku ciekawych zabytków w mieście. Nieopodal dumnie wznoszą się ruiny baszty strażniczej, przypominającej zwiedzającym o istniejącym tu niegdyś zamku. Na uwagę fotografa czy też pasjonata architektury sakralnej zasługuje przylegający do rynku średniowieczny kościół parafialny. Jadąc na południe od Czchowa, zatrzymujemy się przy średniowiecznym zamku Tropsztyn. Warowna budowla majestatycznie góruje nad zalewem Jeziora Czchowskiego. Z baszty dumnie łopocze na wietrze polska flaga. Z zamkiem związana jest legenda, mówiąca jakoby miał tu się znajdować przywieziony z Peru skarb Inków, ukryty w podziemiach łączących zamek z sanktuarium w pobliskim Tropiu. Skarb ów miał przywieźć do Polski potomek jednego z fundatorów zamku w Niedzicy, który w czasie najazdu Hiszpanów zabrał część królewskiego skarbu Inków i wraz z inkaską żoną uciekł z Peru do Polski. Wnuk tego małżeństwa – Unkas – przyjął polskie imię i nazwisko Antoni Benesz. Z kolei wnuk Antoniego – Andrzej – odkrył w Niedzicy inkaskie pismo, które wskazywało, że skarb ukryty jest właśnie w zamku w Tropsztynie. Wiele lat później Andrzej wykupił warownię. Zachwyceni kolejną, ciekawą, zamkową opowieścią opuszczamy to tajemnicze miejsce, po czym przedostajemy się na drugą stronę Dunajca, w okolice Rożnowa. Dla rowerzysty nie stanowi to większego problemu, łatwo znajdujemy wąski, przeznaczony dla ruchu pieszego most, który zgodnie
z logicznym myśleniem, z uwagi na przechodzący tędy niebieski szlak, jest cały pomalowany na niebiesko. A naszym oczom ukazuje się wspaniały krajobraz wokół Rożnowa. Spokojna toń jeziora, niewielkie wzniesienia, fotogenicznie prezentujące się o tej porze roku pola zachęcają do pozostania tu odrobinę dłużej. Niestety, czas nieubłaganie mija, udaje się nam jedynie odszukać ruiny XIV-wiecznego zamku, wybudowanego w przez Piotra Rożena, herbu Gryf.

 

Rozrzucone nutki

Pogórze Ciężkowicko-Rożnowskie (fot. Krzysztof Grabowski)

Niedzielny poranek. Pogoda zapowiada się nie najgorzej. Co prawda, spora część nieba zasnuta jest chmurami, jednakże od czasu do czasu leniwie wygląda słońce. Postanawiamy podążyć na południowy wschód, aby chociaż częściowo poznać Pogórze Ciężkowickie. W Jastrzębi na krótką chwilę zatrzymuje nas wiosenny deszczyk. Niestety, nie dane jest nam wejść do ciekawie prezentującej się z zewnątrz izby regionalnej o wdzięcznej nazwie Grociarnia. Następny przystanek, tym razem o wiele dłuższy, wymuszony chęcią zwiedzania i fotografowania, ma miejsce w Kąśnej Dolnej. Mała miejscowość okazuje się miejscem szczególnym, a to za sprawą historii związanej z Ignacym Janem Paderewskim. Ślady jego bytności i działalności widoczne są tu na każdym kroku.
Polecamy odwiedziny w dworku Paderewskiego, który, jak się później dowiedzieliśmy, jest jedynym, zachowanym na terenie naszego kraju domem byłego premiera Polski międzywojennej. Ciekawą lekcją historii okazuje się przejażdżka ścieżką dydaktyczną o wdzięcznej nazwie: „Rozrzucone nutki – śladami Paderewskiego w Kąśnej”. Poszczególne przystanki znajdują się w interesujących punktach, a opisy są niezłą dawką wiedzy na temat majątku Paderewskiego wraz z tutejszą, starą gorzelnią, elektrownią, młynem i, oczywiście, samym dworem. Chwilę po wyjeździe z Kąśnej Dolnej docieramy do Ciężkowic. To kolejne malowniczo położone, stare miasteczko z ładnie zachowaną, średniowieczną zabudową rynku i ratuszem. Jednak na przybyszów
prawdziwa gratka czeka tuż za miasteczkiem, w kierunku wsi Bobowa. To rezerwat „Skamieniałe Miasto”, gdzie ochroną objęto 15-hektarowy teren, pokryty różnokształtnymi skałkami, zbudowanymi z piaskowca zwanego ciężkowickim. Miejsce to może przysporzyć rowerzyście nieco kłopotu ze względu na konieczność prowadzenia lub noszenia roweru, jednakże efektowne formacje skalne, przypominające znajdujące się w Górach Stołowych Błędne Skały, rekompensują wszelkie niedogodności. Niestety, chmury i deszcz nie pozwalają zapomnieć o sobie, więc nasz ambitny plan powrotu szlakami rowerowymi przez Polichty odpada. Ze względu na kapryśną pogodę i brak czasu wracamy do Zakliczyna tą samą trasą. Tym sposobem w niespełna trzy dni
udaje nam się przepedałować po tych terenach 150 kilometrów. Są miejsca, gdzie bywa się tylko raz i takie, do których zawsze chce się wracać. Ziemia rożnowska i ciężkowicka ugościły nas pięknie, zachwyciły swoją różnorodnością zarówno pod względem przyrodniczym, jak i miejsc trwale zapisanych w historii Polski.

 

W PIGUŁCE

DZIEŃ 1
Trasa – Zakliczyn > Brzozowa > Sucha Góra > Jamna > Palenica > Zakliczyn

DZIEŃ 2
Trasa – Zakliczyn > Dębno > Zakliczyn (samochód)
Trasa – Zakliczyn > Stróże > Filipowice > przeprawa promowa przez Dunajec > Czchów > Kozieniec > Łazy > Zagórze > Rożnów
> Bartkowa-Posadowa > Posadowa Góra > Paleśnica > Zakliczyn

DZIEŃ 3
Trasa – Zakliczyn > Jastrzębia > Kąśna Dolna > Ciężkowice > Kąśna Dolna > Jastrzębia > Zakliczyn

Noclegi – w kwaterach prywatnych
Dla kogo – dla każdego, kto choć trochę lubi jeździć po górach

 

Opublikowane w: Rowertour 9/2010

Tekst: Grażyna Pastuszka

Zdjęcia: Krzysztof Grabowski

Pokaż to swoim znajomym
Skomentuj przez profil Facebooka
Avatar
Grażyna Pastuszka, zwana Grażką, jest dość nietypową nauczycielką języka angielskiego. W weekendy i wakacje zamienia się w mobilnego fotografa - jest zapaloną rowerzystką, która nie daje szans nie jednemu facetowi na górskich podjazdach nawet z ciężkimi sakwami. Tak właśnie podróżuje po Europie i poza nią. Odwiedziła na dwóch kółkach między innymi Szkocję, Serbię oraz Armenię. Pisze artykuły do magazynów, a oni publikują także jej zdjęcia. Zimą odstawia rower i chwyta narty, a niemal codziennie wieczorami tworzy dla wszystkich chętnych blog pomagający łatwiej uczyć się języka angielskiego - AngielskiPoDrodze.pl