Za tajemniczym słowem „Bohobike” kryje się człowiek i jego pasja. Pasja o tyle ciekawa, że wcale nie jakaś szalona i oderwana od funkcjonalności i przydatności do użycia tego, co z tej pasji powstaje. A powstają rowery z bambusa.
Mogłoby się wydawać, że to jedynie sztuka dla sztuki. Że chodzi tylko o to, żeby się wyróżnić i zwyczajnie poszpanować, bo przecież na rowerze bambusowym daleko się nie zajedzie. Nic bardziej mylnego. Przekonaliśmy się o tym osobiście, rozmawiając z twórcą bambusowych rowerów i sami na nich jeżdżąc.
Janka Matusznego odwiedzamy w Brennej w Beskidzie Śląskim, czyli całkiem blisko od naszego Bielska-Białej. Bywamy tu kilka razy do roku, bo to okolica świetnie nadająca się na wycieczki rowerowe czy piesze, biegowe czy skiturowe. Nad Brenną góruje Błatnia, a Przełęcz Karkoszczonka w paśmie Klimczoka i Kotarza oddziela ją od Szczyrku. Trzy Kopce z Telesforówką to jedno z moich ulubionych miejsc w Beskidzie Ślaśkim, a grzbiet Starego Gronia zawsze prowadził mnie do Grabowej Chaty, ale tej starej, klimatycznej, której już niestety nie ma. Zaś z okolicy Białego Krzyża mam swój ulubiony single track, którym zjeżdżam do Wisły Malinki. Także na spotkanie z Jankiem przyjeżdżamy na rowerach. W centrum tej właśnie Brennej w bezokiennej piwnicy o ceglanych ścianach znajduje się warsztat. I to tam powstają bambusowe rowery.
Nie, to nie są zabawki. Nowoczesny napęd 1 x 10 lub 1 x 11, hamulce hydrauliczne, amortyzator ze skokiem 120 mm, pedały SPD, szeroka kierownica i grube opony. To jest prawdziwy góral. Nie powstałby do szpanu i jeżdżenia asfaltem po centrum miejscowości. To pełnoprawny górski rower XC, który – jak deklaruje konstruktor – ma taką samą trwałość, jak rower aluminiowy, stalowy czy karbonowy, a przewagą jest nietrudna naprawa w razie jakiegokolwiek uszkodzenia ramy. Przyglądając się wiszącej na ścianie ramie, czy prawie skończonemu kolejnemu projektowi widać, że rzeczywiście tak może być. Grube bambusowe rurki złączone są bardzo starannie za pomocą karbonu zwijanego z uwzględnieniem odpowiedniego kierunku ułożenia włókien i utrwalonego żywicą. Złączenia wyszlifowane na gładko i dodatkowo zabezpieczone lakierem. Wcześniej jeszcze obróbka cieplna. To cały proces technologiczny gwarantujący trwałość konstrukcji. Metalowe elementy do montażu sztycy, czy suportu zatopione w rurkach i usztywnione karbonem zapewniają wytrzymałość.
Nie dość, że są to pełnoprawne, funkcjonalne rowery, to jeszcze mają swój unikalny charakter i są niepowtarzalne. To ręczna produkcja, to dzieła sztuki. I dopiero w tym miejscu następuje element wyróżnienia się, być może szpanu. Nie ma wątpliwości, że rowery od Janka nie są dla każdego, ale na pewno są nieprzeciętne i widoczne w tłumie. O technologii nie trzeba wiele pisać, bowiem ich autor prowadzi bloga, w którym szczegółowo opisuje proces budowy takiego roweru i wręcz zachęca, by spróbować samemu. Ten, kto jednak woli jeździć niż majsterkować, może zamówić gotowca dla siebie. Zaletą jest to, że można wskazać swoją ulubioną geometrię oraz wielkość ramy i taki rower właśnie powstanie. Podobnie rzecz ma się w kwestii wyposażenia. Czyli w całości rower szyty na miarę. Przecież to raczej domena jedynie sportowców osiągających sukcesy – to oni mają rowery produkowane specjalnie dla nich na miarę. Tymczasem każdy z nas może mieć taki rower dla siebie. I nie ma się co śmiać z bambusa, bo jest to materiał ciekawy. Przede wszystkim ekologiczny, ale i wytrzymały, dobrze tłumiący drgania i choć nie najlżejszy, to w rezultacie powstaje rower o akceptowalnej masie i całkiem normalnych, dobrych cechach jezdnych.
Pamiętamy słynne niemieckie Trabanty – auta z plastiku (duroplast). Tak, to był wyróżnik i to całkiem niegłupi. Samochód był odporny na korozję, nie rdzewiał, był lekki i niedrogi. Koncepcja wyśmiewanych samochodów rodem z NRD jest kontynuowana i nawet może okazać się przyszłością motoryzacji. Nic dziwnego, że Japończycy (ale nie tylko oni) eksperymentują i tworzą koncepcyjne, futurystyczne pojazdy z tworzyw sztucznych wzmacnianych włóknem węglowym. Podobnie robi to Janek, tyle że zamiast tworzywa mamy naturalny i przyjazny bambus, roślinę której nie imają się korniki i pasożyty, bo posiada naturalne antyseptyczne i bakteriobójcze właściwości odstraszające wszelkie stworzenia, które mogłyby go niszczyć.
Efektem Janka pasji i ciężkiej pracy są solidne, prawdziwe rowery, których w żaden sposób nie może się wstydzić. Dlatego wróżę mu spory sukces, o ile swoją pasję i póki co – zabawę, przełoży na biznes. Najnowszym dziełem Janka jest rower gravelowy, czyli modny szutrowiec z kierownicą typu baranek. To jednoślad uniwersalny, łączący w sobie zalety szosówki z elementami roweru górskiego. To taka maszyna do wszystkiego.
Fascynacja rowerami udzieliła nam się na tyle, że na tym jednym spotkaniu nie kończymy znajomości z człowiekiem z irokezem na głowie. Będzie wspólny wypad rowerowy i być może projekt prawdopodobnie pierwszego na świecie bambusowego roweru elektrycznego, dzięki zadeklarowanej chęci współpracy firmy POWERower.pl.
Facebook: bohobike
Instagram: bohobike_rowery_z_bambusa
YouTube: Bohobike rowery z bambusa
Blog: bohobike.pl