Jeśli marzycie o ucieczce z miasta i powrocie do natury. Jeśli tęsknicie za życiem, którym kieruje przyroda, a rytm nadają mu cztery pory roku. Jeśli tęsknicie do krainy marzeń z Waszego dzieciństwa… musicie odwiedzić Krainę Puszczyka i poznać gospodarzy „Puszczykówki” – Anitę i Roberta Piesieckich.
Close to Nature: Opowiedzcie nam coś o sobie: gdzie mieszkaliście wcześniej, czym zajmowaliście się przed przeprowadzką do „Puszczykówki”?
Anita Piesiecka: Oboje urodziliśmy się w Białymstoku i w tym mieście spędziliśmy całe dzieciństwo i młodość. Zgodnie z wykształceniem pracowałam w hotelarstwie, a przez cztery lata przed wyprowadzką z miasta prowadziłam swoją działalność – SPA w trzygwiazdkowym hotelu, położonym w centrum miasta. Robert natomiast od kilkunastu lat prowadził wioskę indiańską tuż pod Białymstokiem. Teren dzierżawił od tamtejszego klubu jeździeckiego.
Close to Nature: Co Was skłoniło do rezygnacji z życia w mieście, kupienia siedliska i zamieszkaniu na odludziu?
Anita Piesiecka: Zawsze chcieliśmy wyprowadzić się z miasta i zamieszkać w lesie, blisko natury. Pracując w hotelu, marzyłam o swojej agroturystyce, gdyż wiadomo, że wtedy kontakt z gośćmi jest bliższy i bardziej na luzie. Robert natomiast marzył o swoim domku w lesie i niedużym terenie, na którym mógłby prowadzić wioskę indiańską. Co nas skłoniło? Dojrzeliśmy do tego, dzieci dorosły na tyle, że mogliśmy je zostawić w mieście, a sami się przenieść. Trochę był też to impuls, gdyż pojechaliśmy do przyjaciół, którzy prowadzą również agroturystykę. Spojrzeliśmy na siebie i praktycznie bez słów wiedzieliśmy, że to już jest czas, żeby poszukać swojego miejsca na ziemi.
Close to Nature: Czy od samego początku mieliście gotowy pomysł na czym oprzeć Wasze „nowe” życie na wsi?
Anita & Robert Piesieccy: Pomysł na życie na wsi był od początku – wioska indiańska oraz agroturystyka. Własne warzywa, zdrowe jedzenie, no i oczywiście zwierzęta. Nie wyobrażamy sobie inaczej, gdyż życie na wsi nie jest tylko sielanką – to ciężka praca. Nie można wyprowadzić się nie mając pomysłu na to, co chce się robić. Nie wyobrażamy też sobie dojeżdżania do pracy do miasta, gdyż nie po to z niego uciekaliśmy. Nie ukrywamy, że kosztowało nas to bardzo wiele wyrzeczeń i ogrom pracy, ale teraz po ośmiu latach, możemy powiedzieć, że było warto i że się udało.
Close to Nature: Opowiedzcie o mieszkańcach „Puszczykówki” – zwierzętach, które z Wami mieszkają.
Anita & Robert Piesieccy: Miłość do zwierząt mieliśmy w sobie zawsze. Z Białegostoku przyjechały z nami pies Sonia i kot Sylwester. Na początku pojawiły się trzy konie, pomimo że mówiliśmy, iż konie będą ostatnimi zwierzętami, które pojawią się w Puszczykówce. Oboje jeździmy konno, uczęszczaliśmy do klubu jeździeckiego i dobrze wiedzieliśmy jak dużo pracy i pieniędzy trzeba przeznaczyć na te zwierzęta. Tymczasem siostrzeniec, który kupił siedlisko wraz z dobytkiem, czyli m.in. końmi, nie podołał opiece nad nimi i szukał im nowego domu. Pojechaliśmy, zobaczyliśmy dwie piękne, srokate klaczki i karego wałacha i byliśmy gotowi od razu podpiąć je do samochodu i zabrać do Puszczykówki, pomimo że jeszcze tam nie mieszkaliśmy. Trzeba było jednak zorganizować im stajnię, na czas kiedy na stałe się sprowadzimy. Tak więc Nubira, Nana i Kosmo przyjechały na początku do sąsiada i tam stacjonowały przez pół roku, zanim się nie przeprowadziliśmy na stałe.
Następne były kury, bo trzeba mieć swoje jajka. Potem pojawiły się kozy, owce, kaczki, bażanty, indyki, króliki, skunks i szop pracz. Stan zwierząt ulega ciągłej zmianie.
Z czasem zaczęliśmy być postrzegani jako azyl dla zwierząt. Weterynarze przywieźli nam dwa bociany, które nigdy już nie będą mogły odlecieć do ciepłych krajów. Zimą mieszkają z indykami, które mają większy domek i mogą tam się schronić przed mrozem. Wiosną są przeprowadzane do kur, aby nie zjadały pisklaków, które wykluwają się indykom.
W ubiegłym roku przywieziono nam sarenkę, która później okazała się łanią. Zosia przez prawie pół roku była karmiona butelką. Chodziła za nami krok w krok. Pomagała przy pracach w ogródku, razem chodziliśmy na spacery do lasu, żeby pokazać jej naturalne środowisko. Potem przyszedł czas godów i Zosia poszła na swoje. Czasami nam się pokazuje i wtedy jesteśmy spokojni, że ma się dobrze.
Najbliższymi naszymi przyjaciółmi oczywiście stały się psy, których jest obecnie siedem. Cztery owczarki niemieckie (w tym trzy z linii pracującej) oraz trzy owczarki szetlandzkie. Najmłodsza Aida urodziła się już w Krainie Puszczyka, gdyż w międzyczasie założyliśmy hodowlę owczarka szetlandzkiego. Jest to wspaniała rasa, kochająca wszystkie inne zwierzęta, ludzi i dzieci. Wszystkie nasze psy są wychowywane w przyjaźni do ludzi, również owczarki niemieckie, dzięki czemu wiele odwiedzających naszą Krainę osób pozbyło się lęku wobec psów. Staramy się też uczyć ludzi języka psów, gdyż widzimy jak wiele błędów w obcowaniu z tymi zwierzętami, które przecież od tysiącleci są przy człowieku, jest popełnianych w dzisiejszym świecie oddalonym od natury.
Założenie hodowli owczarka szetlandzkiego zmobilizowało nas do zmiany nazwy z Puszczykówki na Krainę Puszczyka. Puszczykówka, niestety okazała się zbyt podobna do nazw innych miejscowości: Puszczykowo, Puszczykówiec i często była mylona. W momencie, gdy Bruksela, gdzie wysyła się propozycje nazw hodowli, wybrała Krainę Puszczyka, postanowiliśmy uporządkować tą sytuację i zmienić ogólnie nazwę na Krainę Puszczyka.
Close to Nature: Co odwiedzający mogą u Was robić o różnych porach roku?
Anita & Robert Piesieccy: Kraina Puszczyka – Puszczykówka jest atrakcyjna o każdej porze roku. Wiosna to czas powrotu ptaków, których ze względu na bliskość Biebrzy jest naprawdę mnóstwo. Ich trele trwają nieprzerwanie przez całą dobę od marca do końca czerwca.
Wakacje oczywiście są najbardziej popularną porą roku na odwiedziny w Krainie Puszczyka – słońce, las, bliskość jezior i Biebrzańskiego Parku Narodowego przyciąga jak magnes. Na terenie, do dyspozycji gości jest basen i plac zabaw dla dzieci. Można pojeździć konno, postrzelać z łuku, wiatrówki oraz skorzystać z indiańskiej sauny. Naszym Gościom oferujemy trzy tematycznie urządzone pokoje: Sunka Wakan, czyli pokój koński, Old West – pokój kowbojski i Hocoka – pokój indiański. Niewątpliwą atrakcją dla naszych Gości są noclegi w tipi, czyli indiańskich namiotach, gdzie można poczuć prawdziwą bliskość z naturą. W środku namiotu pali się ognisko, co sprawia, że wieczory są niezwykle klimatyczne.
Jesień to doskonały czas dla tych, którzy wolą ciszę i spokój oraz uwielbiają zbierać grzyby i podglądać zwierzynę, również tą dziką, bo właśnie wtedy łosie zaczynają odwiedzać Krainę Puszczyka, aby skosztować spadających jabłek.
Zima to wspaniały czas na kuligi i spacery po lesie, do którego przyklejone jest siedlisko.
Close to Nature: Robert, skąd Twoje zamiłowanie do kultury Indian Ameryki Północnej?
Robert Piesiecki: Zamiłowanie do kultury Indian Ameryki Północnej było we mnie od zawsze. Oczywiście zaczęło się od książek – Krystyny i Alfreda Szklarskich – Złoto Gór Czarnych. Potem kontakt z osobami, które miały podobne zainteresowania. Mówiąc o Indianach trzeba pamiętać, że rozmawiamy o olbrzymiej populacji, która zamieszkiwała obie Ameryki. Różniły się one między sobą wszystkim: strojami, wierzeniami, stylem życia. Mnie zafascynowały dwa plemiona: Crow i Black Feet. Plemiona, które prowadziły wędrowny tryb życia. Latem mieszkały na preriach, na zimę przenosiły się w góry. Mieszkały pod tipi.
Close to Nature: Co najbardziej Cię fascynuje w kulturze Indian Ameryki Północnej?
Robert Piesiecki: W Indianach urzekła mnie ich miłość do natury i całkowite życie w harmonii z nią. Indianie nie wymyśliliby folii i plastiku, które nas w tej chwili zatruwają. Nie wymyśliliby niczego, co działałoby na szkodę Matce Ziemi. Ich życie nie było łatwe, byli ludźmi twardymi, zahartowanymi, ale bardzo ciepłymi dla swoich bliskich i dzieci. Cały czas się od nich uczymy. Obecnie nasze społeczeństwo jest na takim etapie, że gdyby wyłączyć prąd, a co za tym idzie TV, internet – większość by sobie nie poradziła. Odchodzimy coraz dalej od natury, nie rozumiemy jej, nie potrafimy sobie poradzić w prostych czynnościach, jak np. rozpalenie ogniska. Coraz mniej rozumiemy też zwierzęta.
Close to Nature: Opowiedz nam coś o tańcu, kuchni i przedmiotach codziennego użytku.
Robert Piesiecki: Taniec dla Indian jest bardzo ważny – To dance is to pray. To pray is to heal, czyli taniec jest modlitwą, modlitwa jest uzdrowieniem. Indianie tańczyli zawsze. Tańczyli, żeby przywołać bizony, które były ich głównym źródłem pożywienia. Tańczyli, gdy młodzieniec miał się stać mężczyzną. Tańczyli by prosić i tańczyli by dziękować. Indianie tańczą nadal. Mają swoje święto, które nazywa się Pow Wow. Obecnie w USA jest mnóstwo tego typu uroczystości. W Polsce Pow Wow odbywa się od 17 lat, dwa razy w roku. Spotykają się na nim miłośnicy Indian z Polski, a także z Europy. Startujemy w różnych kategoriach tanecznych. Kilkakrotnie udało mi się wygrać taki konkurs w kategorii taniec Męski Tradycyjny.
Jeśli chodzi o przedmioty codziennego użytku, to Indianie wykorzystywali wszystko, co dostarczyła im natura. Upolowany bizon był wykorzystany w całości: oczywiście mięso do jedzenia, a skóra na uszycie domu – tipi. Mózg był wykorzystywany do garbowania skóry, z pęcherza robiono piłki dla dzieci i pojemniki na wodę, ze ścięgien robiono nici, z jelit cięciwy na łuk, z kości narzędzia codziennego użytku, z rogów i racic klej. Nawet bizonie odchody były wykorzystywane jako opał. W swojej kolekcji mamy m.in. przywiezione z USA, wykonane z żeber bizona sanki dla dzieci, skrobaczkę do skóry z rogu jelenia wapiti, łyżki z rogu, naczynia z tykwy i wiele innych przedmiotów.
Close to Nature: Jakie macie dalsze plany związane z „Krainą Puszczyka” i marzenia, które czekają na realizację?
Anita & Robert Piesieccy: Kraina Puszczyka rozwija się cały czas. Każdego roku powstaje coś nowego. W tym roku, na przykład, powstała wiata mieszcząca 40 osób. Jej przeznaczenie jest wielorakie: można w niej organizować imprezy integracyjne, chrzciny, komunie, małe wesela, zimą kuligi. Wiosną i latem wycieczki przyjeżdżające do nas mogą się pod nią schronić przed deszczem. Osoby korzystające z noclegów w tipi mają w niej aneks kuchenny z doprowadzoną wodą i prysznicem. Rozwój Krainy Puszczyka jest związany z potrzebami naszych gości. Słuchamy ich i staramy się spełnić ich życzenia. Chcielibyśmy jednak zachować pewną intymność tego miejsca i nie zamierzamy przekształcać Krainy Puszczyka w wielki ośrodek.
Nasza praca została docenione i w tym roku wygraliśmy konkurs na najlepszą agroturystykę w powiecie i województwie podlaskim. Zakwalifikowaliśmy się również do ogólnopolskiego konkursu.
Co dwa lata staramy się organizować Dzień Otwarty. Można wtedy gratisowo obejrzeć wioskę, postrzelać z łuku, z wiatrówki, przejechać się na koniu, zwiedzić mini zoo i muzeum Indian. Poza tym zawsze zapraszamy ciekawych ludzi, którzy uatrakcyjniają tą uroczystość. W 2020 roku zapraszamy wszystkich 20 czerwca na godzinę 12.00. Oprócz wymienionych wcześniej atrakcji będzie można zobaczyć zespół indiański Ranorez, wspaniałe malamuty z Klanu Wydry wraz z ich trenerem, mistrzem Polski w powożeniu psimi zaprzęgami – Grzegorzem Wydrą. Ponadto Biebrzańską Wiedźmę oraz Bartnika Biebrzańskiego, produkującego wspaniałe miody, który odkryje przed odwiedzającymi fantastyczny świat pszczół. Oprócz tego przygotowujemy dla zwiedzających mnóstwo konkursów z atrakcyjnymi nagrodami. Zapraszamy wszystkich serdecznie.
Close to Nature: Dziękujemy za rozmowę i życzymy Wam powodzenia w realizacji dalszych planów.
Wywiad z Anitą i Robertem Piesieckimi przeprowadził Close to Nature. Znajdziesz nas: instagram