…
EURO–ASIA VW EXPEDITION
Realizują: Filip, Augusta i Elios
[singlepic id=1450 w=200 float=center template=caption]
Precyzyjny plan
Dojechać chłodzonym na powietrze starym ogórkiem do Mongolii, a potem lokalnym transportem przez Chiny aż na krańce Azji. Kupić kolejnego ogóra i dalej kontynuować podróż. Taka jest w skrócie idea ekspedycji Filipa, Augusty i Eliosa. Plan wyprawy jest tak samo precyzyjny, jak „precyzyjnie” zamyka się klapa od ogórka i dopasowane są do siebie poszczególne jego części. Nic nie szkodzi. A nawet lepiej – bo to gwarantuje improwizację i przygodę. Uczestnicy są zapaleńcami, więc biorą ze sobą pozytywne nastawienie i dobre myśli, które przecież przyciągają tylko i wyłącznie inne osoby o podobnych cechach. To gwarancja udanych wojaży.
Start ekspedycji
[singlepic id=1467 w=250 float=right template=caption]
[singlepic id=1471 w=250 float=right template=caption]
Ekspedycja wyruszyła z Bielska-Białej 18 lipca 2011. Trasa powiedzie przez drogi i bezdroża naszych wschodnich sąsiadów, potem przez Rosję, aż do Mongolii. Dalszy plan przewiduje pozostawić tam samochód i Chiny przemierzyć z plecakami lokalnymi środkami transportu, ponieważ wjazd i podróżowanie własnym busem po Państwie Środka wiąże się z dużymi kosztami i innymi trudnościami. Gdy nastanie u nas zima, nasi znajomi będą już w Wietnamie, przejadą przez Laos i Tajlandię. Jeśli się uda, to kupią tam następnego bliźniaczego Volkswagena, by wrócić nim z powrotem.
Po drodze planują poznawać interesujących ludzi, a swoją podróż będą dokumentować po angielsku i francusku na blogu dragonexpedition.blogspot.com. Całe przedsięwzięcie, oprócz przygody i poznawania świata, będzie miało na celu zbieranie zapaleńców „ogórkowych” z innych państw i propagowanie rozwoju i utrzymania projektu wagensvolk.org, którego pomysłodawcą jest Filip. Idea jest zbliżona do Couchsurfingu czy HospitalityClub lecz różni się tym, że ludzi łączy wspólna pasja – zamiłowanie do starych Volkswagenów.
Sprzęt
[singlepic id=1464 w=450 float=right template=caption]
Ponieważ nie wszyscy wiedzą, czym jest ów „ogórek”, należą się słowa wyjaśnienia. To legendarny Volkswagen Transporter Typ 23 z 1977 roku z zaokrągloną przednią szybą i silnikiem o pojemności 1500 cm3, napędzanym benzyną lub gazem. Samochód został wyposażony przez Filipa w wiele potrzebnych do trudnej i długiej podróży rzeczy. Na dachu pojadą 4 zapasowe koła z bardzo grubym bieżnikiem oraz zapasowa przednia szyba, która przy okazji w tym miejscu będzie pełniła rolę aerodynamicznej owiewki bagażu dachowego. Natomiast w środku znajdziemy między innymi mebelki i łóżka do spania oraz zapasowy silnik i wiele części zamiennych. Będzie tu też cały warsztat na kółkach, gotowy do naprawy ogórka w każdych warunkach i wyciągnięcia go z każdej awarii.
Uczestnicy
[singlepic id=1453 w=150 float=right template=caption]
[singlepic id=1466 w=150 float=right template=caption]
[singlepic id=1452 w=150 float=right template=caption]
Filip – siła napędowa wyprawy. Mieszka w Bielsku-Białej, gdzie pod oknami wieżowców, ku zdziwieniu sąsiadów, przygotowywał maszynę do drogi. Zaraził się ogórkami już, jako nastolatek, gdy był w USA. Od tego momentu poznawał tajniki modeli, samodzielnie naprawiał samochody i przede wszystkim jeździł na zloty międzynarodowe i spotykał osoby z podobną pasją. Już wtedy świtała mu w głowie idea, by takim Transportem wyruszyć w daleką podróż. Na wschód, do Rosji, pierwszy raz pojechał z kolegami w 2005 roku. Wtedy też narodził się pomysł, który właśnie dziś ma swoją kontynuację, chociaż w zmodyfikowanej formie. Wówczas wymyślił, by dojechać aż do Japonii i tam sprzedać samochód i wrócić samolotem. Ostatecznie okazało się, że może być to trudne z uwagi na „importowy” charakter próby sprzedania samochodu, co staje się skomplikowane z powodów prawno-formalnych.
Gdy wrócił z Rosji, na dobre poznał Augustę – Francuzkę, której nie przestawał opowiadać o swoim pomyśle. Mieszkali trochę we Francji i troszkę w Polsce, aż w końcu wkręcona w tą ideę Augusta, zaczęła sama napędzać spiralę przygotowań do wyjazdu. Augusta jest urodzoną lingwistką. Obecnie zajmuje się tłumaczeniami, dobrze mówi po Polsku, więc równie sprawnie nauczy się rosyjskiego, a pewnie i chiński nie sprawi jej kłopotu. Jej uroda nie zdradza pochodzenia francuskiego, a raczej spojrzenie na nią kieruje myśli o pochodzeniu na wschód, gdzieś do krajów może nawet indochińskich. Dlatego kierunek, jaki obierają jest całkiem słuszny.
Wreszcie, w wyniku intensywnych przygotowań do wyjazdu i zacieśnionej współpracy polsko-francuskiej… przyszedł na świat Elios. Plany wyjazdowe zostały, zatem nieco odłożone. Obecnie Elios wie już, o co biega w ogórkach, więc cała ekipa mogła śmiało wyruszyć. Gdy będą w Mongolii wystawią uroczystą ucztę na 2-gie urodziny chłopaka. Oczywiście bez ogórka się nie obejdzie.
Śledzenie
Ta wytrwałość w dążeniu do celu jest niezwykła i widoczna na każdym kroku podczas spotkania z podróżnikami, którzy pieczołowicie przygotowywali wspólnie pojazd do drogi. Wyposażyli go, nieco odmalowali, a nawet ozdobili w logo ekspedycji.
Zapraszam na wirtualne spotkanie z Filipem, Augustą i Eliosem w naszej galerii oraz do regularnego śledzenia ich poczynań na trasie, czytając ich blog:
Na Fotowyprawach zapewne będą pojawiać się wzmianki i informacje z ich podróży i bez wątpienia opiszemy ich wrażenia z powrotu, ale to dopiero za.. no właśnie za ile miesięcy? Tego nikt nie wie..
Fotoreportaż
Poniższy fotoreportaż przygotowywany był przez kilka ostatnich tygodni.
[nggallery id=87 template=caption]