Za oknem samolotu przesuwały się zabarwione na czerwono, żółto i brązowo pustynne krajobrazy. Powoli zbliżaliśmy się do lądowania. Z powietrza Alice Springs, drugie co do wielkości miasto terytorium północnego Australii, ciekawie komponowało się z otaczającą je pustynią…
Samolot zatrzymał się na płycie lotniska. Ludzie nie spiesznie przesuwali się do wyjścia. Na zewnątrz panował niemiłosierny upał. Udaliśmy się do budynku wypożyczalni samochodów, żeby wkrótce pomknąć w kierunku Parku Narodowego Uluru – Kata Tjuta. Tego dnia mieliśmy do przejechania jeszcze 400 km, zaś wieczorem chcieliśmy się oddać fotografowaniu Ayers Rock uznawanego przez wiele lat za największy monolit świata.
Zgodnie z legendą Ayers Rock (Uluru) zostało stworzone przez dwóch chłopców, którzy w mitycznych czasach bawili się gliną. Monolit ma ogromne znaczenie dla Aborygenów. Ich kulturę można poznać odwiedzając Uluru-Kata Tjuta National Park Cultural Centre.
Zgodnie z przewidywaniami, pod wieczór dotarliśmy do Ayers Rock Resort. Znaleźliśmy skromny nocleg za niemałe pieniądze. W okolicach Parku ceny są nieporównywalnie wyższe w stosunku do innych lokalizacji. Następnie udaliśmy się na wieczorną sesję zdjęciową. Skała Uluru wydaje się zmieniać kolory w zależności od padającego światła, stąd też o każdej porze dnia jawi się w innej barwie – rankiem w pastelach a pod wieczór przybiera kolor głębokiej czerwieni.
Skoro świt zerwaliśmy się z łóżek i po skromnym śniadaniu ponownie udaliśmy się do Parku. Poranek był bardzo przyjemny, lecz z godziny na godzinę robiło się coraz upalniej. Tego dnia celem naszej podróży były ponownie monolit Uluru a także Kata Tjuta znana także pod nazwą Olga. Jest to miejsce, które według wierzeń miejscowych plemion jest również miejscem świętym. Postanowiliśmy przejść się jednym z popularnych szlaków turystycznych. Przekonaliśmy się jak bardzo życie na pustyni utrudniają chmary much. Trochę żałowaliśmy, że nie zaopatrzyliśmy się przed wyjściem w tzw. cork hats (kapelusze, które do ronda mają przytroczone na sznureczkach kawałki korka, kamyczki lub inne drobne przedmioty, których ruch odstrasza latające owady).
Dzień kolejny. Ku naszemu zaskoczeniu i radości niebo zasnuły chmury. Mieliśmy nadzieję, że spadnie choć odrobina deszczu. Opuściliśmy Park Narodowy Uluru i zaczęliśmy się przemieszczać w kierunku Watarrka PN do Kings Canyon.
Rudo – czerwone ściany wąwozu Kings Canyon mają ponad sto metrów wysokości. Na dnie wąwozu płynie strumień Kings Creek. Trasy turystyczne przeznaczone dla turystów usytuowane są wzdłuż strumienia. Kanion można również podziwiać z punktu widokowego na górze i właśnie tę opcję wybraliśmy. Nie spadła ani jedna kropla deszczu, był to natomiast jedyny dzień, kiedy kilkugodzinny trekking nie przyprawiał o zawrót głowy od żaru lejącego się z nieba. Udając się w kierunku samochodu udało nam się sfotografować stado dzikich wielbłądów. Zwierzęta te na kontynent trafiły w połowie XIX wieku i były wykorzystywane jako zwierzęta juczne. Wraz z rozwojem kolei i przemysłu motoryzacyjnego zostały wypuszczone na wolność i od tej pory rozmnażają się w niekontrolowany sposób. Wielbłądy stanowią dla Australijczyków duży problem. Powodują między innymi szkody w uprawach, niszczą również systemy klimatyzacji w poszukiwaniu wody.
Po południu udaliśmy się w kierunku Alice Springs. W latach 1861/62 John McDouall Stuart poprowadził ekspedycję przez środkową Australię. Około dziesięć lat później zbudowano tam stację telegraficzną niedaleko źródła Alice, które zostało tak nazwane na cześć żony sir Charlesa Todda, generalnego poczmistrza Australii Południowej. Od tego czasu też zaczęła się tam rozwijać osada o nazwie Stuart. W roku 1933 nazwa miasta została zmieniona na Alice Springs, natomiast nazwę Stuart nadano drodze, która prowadzi z Adelaide do Darwin przez Alice.
Do niezwykle udanych fotografii zaliczamy stado papug, które wypatrzyliśmy w trakcie zażywania przez nie kąpieli i pojących się w pobliżu niewielkiego pubu zlokalizowanego przy szosie.
Nazajutrz wyruszyliśmy w dalszą podróż na północ autostradą Stuart. Parę kilometrów za miastem przekroczyliśmy zwrotnik koziorożca.
Po południu dotarliśmy do celu naszej podróży Rezerwatu Karlu Karlu znanym pod angielską nazwą jako Devils Marbles. Jest to rezerwat przyrody położony na obszarze pustynnym, na którym poprzez działanie procesów erozyjnych i wietrzeniowych wytworzone zostały skały granitowe o kształtach zbliżonych do kuli. Miejsce to jest przez Aborygenów uznawane za miejsce kultu religijnego. To właśnie tutaj zgodnie z mitologią aborygeńską jedna z najważniejszych czczonych postaci – Tęczowy Wąż złożył olbrzymie jaja, które następnie przemieniły się w twardą skałę. Te niezwykłe formy skalne są równie urokliwe jak głazy Moeraki Boulders leżące wzdłuż Koekohe Beach na wybrzeżu wyspy południowej Nowej Zelandii.
Nacieszywszy oczy pięknymi widokami udaliśmy się w kierunku miasteczka Tenant Creek. W pobliżuy zamierzaliśmy poszukać noclegu. Jest to nieduże miasto z małym regionalnym portem lotniczym. Jego okres świetności zdawać by się mogło przeminął. W latach trzydziestych XX wieku w okresie gorączki złota miasto to tętniło życiem. Przybywali tutaj tłumnie poszukiwacze złota i w okolicy pojawiło się prawie 100 niedużych kopalni złota. Aktualnie można zwiedzać jedną z nich nazywaną Battery Hill Gold Mine. W pobliżu miasta znajduje się historyczna stacja telegraficzna z XIX wieku – Old Telegraph Station. Podróżując australijską Stuart Highway nie sposób nie spotkać na drodze Road Trains. Charakteryzują się one zwykle dużymi gabarytami i dużą liczbą przyczep. Tego typu środki transportu popularne są również w USA i Kanadzie, natomiast cechą charakterystyczną australijskich pociągów drogowych są bardzo duże zderzaki, które zabezpieczają samochody przed zderzeniem z kangurami.
W tym dniu mieliśmy do przejechania jeszcze około 600 km Outbacku. Oglądaliśmy przesuwające się widoki za oknem samochodu. Powoli zaczęły się kończyć pustynne krajobrazy a ich miejsce zastępowały tereny porośnięte drzewami, pomiędzy którymi roiło się od wybudowanych przez termity kopców. Niektóre z nich miały naprawdę pokaźne rozmiary i najdziwniejsze kształty.
Zaczęło się również pojawiać coraz więcej ptactwa. Przeróżne gatunki papug przemieszczały się po niebie. Udało nam się wypatrzeć między innymi żałobnicę rudosterną a także inne różnej wielkości i o przeróżnym ubarwieniu. Robiliśmy od czasu do czasu postoje tam, gdzie wypatrzyliśmy jakiegoś ciekawego zwierza, w poszukiwaniu którego przemierzaliśmy później pieszo trawiaste tereny australijskiej sawanny.
Wieczorem dotarliśmy do celu – miejscowości Mataranka. Jest ona położona na obrzeżach Parku Narodowego Elsey nad rzeką Roper Creek. Pięknie położone miejsce obfitujące w faunę i florę, z basenami termalnymi, w których można się wspaniale zrelaksować po długiej podróży.
* Tęczowy Wąż – jedna z najważniejszych postaci mitologicznych Australii. Tęczowy Wąż, zamieszkujący studnie artezyjskie, rządzi najcenniejszym na pustyni dobrem – wodą. Napełnia źródła i pełzając po ziemi tworzy strumienie. [Wikipedia]
Close to Nature – znajdziesz nas: instagram