Październikowe Himalaje. Niezwykła przejrzystość powietrza, piękne krajobrazy. Znajdujemy się u podnóża najwyższych gór świata i zbliżamy się pod jego najwyższy szczyt – Mount Everest. Nasz trekking trwa już 4 dni. Celem jest oddalony o 3 dni drogi Kallapathar (5.540 m n.p.m.), skąd po wschodzie słońca będziemy oglądali najwyższą górę świata. Przed nami wyłania się biały szczyt Ama Dablam. Pięknie rysuje się na tle górskiego krajobrazu. Postanawiamy zmienić nasze plany i wydłużyć trekking o nowy, dodatkowy cel – Ama Dablam Base Camp (4.570 m n.p.m.).
Ama Dablam (6.812 m n.p.m.) jest jednym ze szczytów w nepalskim paśmie Himalajów Wysokich, położonych w Parku Narodowym Sagarmatha. Na terenie parku znajdują się trzy słynne ośmiotysięczniki: Mount Everest (8.848 m n.p.m.), Lhotse (8.516 m n.p.m.) i Czo Oju (8.201 m n.p.m.). Nazwa Parku Narodowego pochodzi od Mount Everest, którego nepalska nazwa to Sagarmatha, czyli Czoło Nieba.
Ama Dablam króluje nad górskimi wioskami Tengboche i Pangboche, które leżą przy trasie szlaku trekkingowego pod Mount Everest. Szczyt Ama Dablam jest bardzo popularny w środowisku himalaistów. Góra jest uznawana za jedną z bardziej imponujących na świecie, nie ze względu na samą wysokość, lecz z powodu jej wyjątkowego piękna i ekspozycji. Na wysokości 4.570 m n.p.m. znajduje się baza – Ama Dablam Base Camp, z której wspinacze rozpoczynają swoją drogę na szczyt góry.
Do Parku Narodowego Sagarmatha, który leży na wysokości powyżej 3.000 m n.p.m. można się dostać na dwa sposoby. Drogą lądową, wówczas planowany trekking wydłuża się o kilka dni, lub tak jak my, uatrakcyjniając sobie wyprawę i wybierając lot samolotem do położonej na wysokości 2.860 m n.p.m. Lukli. Jaka to atrakcja polecieć samolotem do miejscowości, z której zaczyna się trasa pod najwyższą górę świata? Otóż – adrenalina. Lotnisko w Lukli zaliczane jest do najbardziej niebezpiecznych na świecie. W wielu rankingach umieszczane jest na pierwszym miejscu wśród najniebezpieczniejszy portów lotniczych naszej planety. Jedyny, mierzący tylko 527 m długości pas startowy zaczyna się litą skałą, a kończy 600-metrową przepaścią. Z tego maleńkiego lotniska korzystają wyłącznie helikoptery oraz małe samoloty mieszczące do 18 pasażerów.
Na lotnisku samoloty nie mają możliwości kołowania, a lądujące maszyny muszą trafić w krótki pas i wyhamować przed kończącą go ścianą. Dodatkowo starty i lądowania utrudniają panujące na tych wysokościach warunki klimatyczne: gęsta powłoka chmur, mgły i porywiste wiatry. Bardzo często loty do Lukli są odwoływane w związku ze złymi warunkami atmosferycznymi. Ma to pomóc w uniknięciu kolejnych katastrof lotniczych, z których niestety lotnisko słynie.
Wystartowaliśmy z Kathmandu. Za nami pozostała stolica Nepalu, a my unosiliśmy się nad zielonym przedgórzem Himalajów, coraz bardziej przybliżając się do białego pasma gór. Pogoda w tym dniu była słoneczna, widoczność bardzo dobra. W miarę zbliżania się do Lukli, zaczęliśmy odczuwać turbulencje spowodowane porywistymi podmuchami wiatru. Kabina pilotów została otwarta i mieliśmy możliwość zobaczenia tego, co było przed nami – obserwowaliśmy jak zbliżamy się do pasa startowego. Lądowanie w Lukli jest niezwykłym przeżyciem nawet w tak sprzyjających warunkach, na jakie trafiliśmy w dniu naszego przelotu. Doznania przy podejściu do lądowania potęguje bliskość gór i odczucie, że samolot nie będzie w stanie wyhamować przed ich ścianą. Wszystko jednak poszło sprawnie i po chwili mogliśmy z płyty lotniska obserwować jak kolejne samoloty podchodzą do lądowania, lub rozpoczynają równie emocjonujący dla pasażerów start.
Poniżej prezentujemy również zdjęcia z lotu widokowego wokół Mount Everest.
Na świecie istnieje wiele legend o tajemniczej człekokształtnej istocie, zamieszkującej odległe tereny wysokich gór. Od wielu lat kryptozoolodzy prowadzą badania nad zwierzętami, których istnienie ze względu na brak dowodów naukowych nie zostało do tej pory potwierdzone. W różnych rejonach świata źródłem potwierdzającym istnienie tych stworzeń są podania, legendy oraz relacje rzekomych świadków.
W Ameryce Północnej krążą legendy o Wielkiej Stopie (Bigfoot), która ma zamieszkiwać Góry Skaliste w USA i Kanadzie. W południowych stanach USA, Meksyku i Portoryko spotkać się można z podaniami na temat Chupacabry, którego istnienia nie udało się potwierdzić do dnia dzisiejszego. Aborygeni, rdzenni mieszkańcy Australii, wierzą w istnienie olbrzymiego tajemniczego człowieka – Yowie. Na Sumatrze był widziany i opisywany, również przez naukowców i podróżników, Orang-pendek. To tajemnicze stworzenie zamieszkuje podobno górskie sumatrzańskie lasy. Z kolei z terenów Mongolii, Syberii i Kaukazu pochodzą relacje o istnieniu Alma. Według ludowych opowieści zamieszkuje on tereny Ałtaju, Pamiru i Tienszanu.
Natomiast według tybetańskich wierzeń niedostępne himalajskie tereny są zamieszkiwane przez człekokształtne istoty znane nam pod nazwą Yeti. Nazwa ta wywodzi się z dialektu tybetańskiego i oznacza „przypominające człowieka zwierzę”. Na podstawie relacji i opisów, legendarna istota jest dwunożna, pokryta zwykle ciemnym futrem, a jej wygląd zbliżony jest do człekokształtnej małpy. Ślady tychże istot, głównie odciski stóp na śniegu były również znajdowane przez podróżników i himalaistów.
Podczas naszego dalszego trekkingu po Parku Narodowym Sagarmatha zatrzymaliśmy się na nocleg w niewielkiej wiosce Pangboche. Znajduje się w niej jeden z najstarszych buddyjskich klasztorów w regionie Solukhumbu. Przy okazji pobytu w wiosce postanowiliśmy zwiedzić ten maleńki klasztor. To właśnie w nim przechowywany jest skalp i szkielet łapy legendarnego człowieka śniegu.
Stary mnich otworzył niedużą skrzynię i naszym oczom ukazały się tajemnicze „relikwie”.
A co na temat istnienia Yeti mówi kryptozoologia? Zdecydowana większość naukowców zaprzecza istnieniu Człowieka Śniegu. Żadna ze zorganizowanych w XX wieku ekspedycji nie dostarczyła dowodów potwierdzających jego istnienie. Natomiast szczątki i skalpy Yeti przechowywane w tybetańskich klasztorach, w większości przypadków okazywały się fragmentami futer niedźwiedzich lub małpich, choć nie wszystkie z nich udało się przypisać do znanych nam gatunków.
Porzuciwszy tropy Yeti wróciliśmy na szlak naszego dalszego trekkingu do Ama Dablam Base Camp.
Kolejne wspomnienia z wyprawy pod Mount Everest opublikujemy już niebawem.
Close to Nature – znajdziesz nas: instagram