Lekki, mały i ciepły – to cechy raczej się wykluczające, jeśli chodzi o śpiwory. A jednak istnieje śpiwór, który te właściwości łączy. Seria X-Lite od Cumulusa taka właśnie jest. W tym artykule przyglądam się modelowi oznaczonemu liczbą 400, czyli najwyższemu z rodziny ultra lekkich śpiworów puchowych.
Subiektywna ocena lekkiego śpiwora puchowego – najlepszego w jakim spałam.
Ubiegłoroczna wyprawa rowerowa w Dolomity była świetna, jedynym jej minusem była pogoda, a właściwe temperatura, jaka panowała w nocy. Byliśmy w okolicach Cortiny D’Ampezzo końcem września, spaliśmy często na dość dużych wysokościach i każdą noc marzłam! Próbowaliśmy się ratować na różne sposoby: dodatkowymi ciuchami, folią NRC, a nawet ogniem z kuchenki, lecz niewiele to pomagało. W tym roku, planując wyprawę w Pireneje, wiedziałam, że nowy śpiwór to podstawa, bo żeby cieszyć się dniem, trzeba najpierw dobrze i komfortowo wyspać się w nocy. Do tej pory korzystałam z kilkuletniego śpiwora syntetycznego, który nie dość, że nie był zbyt ciepły, to materiał zewnętrzny był bardzo sztywny i straszliwie szeleścił, co mnie nieco irytowało. Do tego ważył swoje.
Poszukiwania lekkiego śpiwora puchowego
Postanowiłam więc, że tym razem lepiej przemyślę zakup śpiwora. Priorytetem dla mnie była temperatura komfortu oraz waga i wielkość. W zasadzie, to każdy chyba ma podobne priorytety, niezależnie od tego czy wybiera się w podróż rowerem czy z plecakiem. Zaczęłam od porównań i analiz. Przyznam, że na początku w ogóle nie brałam pod uwagę śpiwora puchowego, przede wszystkim dlatego, że wyprawa to nie spanie w hotelu, brud i wilgoć są raczej nieodłączne, a puch jest przecież taki delikatny. Żyłam w tym przeświadczeniu, że jak puch nie lubi wilgoci, to przecież nie można go prać i po zamoczeniu do niczego już się nie nadaje. Dopiero po przeczytaniu opisu na stronie producenta okazało, że to wszystko mit! Dodatkowo poczytałam trochę opinii na forach turystycznych i wtedy zaczęłam brać śpiwory puchowe na poważnie pod uwagę. Ze strony producenta dowiadujemy się, że śpiwór można spokojnie wyprać nawet w pralce, trzeba tylko zadbać o odpowiedni środek piorący. Po zamoczeniu też oczywiście będzie spełniał swoją funkcję, należy go tylko dokładnie wysuszyć i w razie potrzeby roztrzepać zbity puch. Te informacje przesądziły o tym, że decyzja mogła być tylko jedna, bo jeśli chodzi o lekkość i gabaryty to chyba każdy wie, że puch zdecydowanie wygrywa z syntetykiem.
[clear]
Cumulus – mój wybór
Pozostał więc tylko wybór producenta i konkretnego modelu. Z tym poszło już trochę szybciej, bo od zawsze puchowe produkty kojarzyły mi się z firmą CUMULUS (za sprawą kurtek) i tą firmę sprawdziłam w pierwszej kolejności. W sklepie internetowym jest spory wybór i w zależności od potrzeb, każdy znajdzie coś dla siebie. Zerknęłam jeszcze na strony innych firm produkujących „puchacze”, ale przy porównaniach zawsze coś było na minus – a to waga, a to temperatura komfortu albo długi czas oczekiwania na dostawę. Zdecydowałam się w końcu na śpiwór X-lite 400. Wszystkie parametry były dla mnie OK – temp. komfortu -1, waga: 575 g. objętość: 5,5l. wymiary pokrowca: 23/15. W komplecie otrzymamy także siatkowy worek rozprężający. Nie będę tutaj przytaczać i cytować parametrów technicznych tego śpiwora, bo wszystko bardzo czytelnie i dokładnie jest opisane na stronie producenta. Chętnie jednak podzielę się swoimi subiektywnymi odczuciami.
[clear]
Pierwsze spotkanie z lekkim śpiworem puchowym Cumulusa
Pierwsze wrażenie po zakupie dość sceptyczne: materiał bardzo delikatny, tkanina wydaje się niemal przezroczysta, ale przez to bardzo miła w dotyku. Za to samo wykonanie bardzo solidne, a szwy i zamek bez zarzutu. Spakowałam go do worka kompresyjnego i sprawdziłam wagę i wielkość. Wszystko zgodne z informacjami od producenta. Więcej czasu na testy w warunkach domowych nie było, pozostało mieć nadzieję, że to był dobry wybór i rozpocząć testowanie podczas wyprawy.
Miłe zaskoczenie już przy pakowaniu, śpiwór przy upychaniu do sakwy, mimo wcześniejszej kompresji w worku, jeszcze trochę poddawał się sile rąk i zajmował w sakwie naprawdę bardzo mało miejsca. Śliski materiał pokrowca też bardzo ułatwiał wciskanie do sakwy. W końcu nadszedł pierwszy wytęskniony nocleg w namiocie (przeczytaj test namiotu Fjord Nansen Tromvik II) i prawdziwy test. Rozkładamy się na dziko, po zmroku i w pośpiechu. Namiot, materac i w końcu śpiwór, który po wyjęciu z pokrowca rośnie w oczach. Noc jest ciepła, ale mimo wszystko z przyjemnością wślizguję się do zielonego worka. Jest ciepło, miło i przytulnie. Zasnęłam od razu, a rano obudziłam się wyspana i wypoczęta. Śpiwór w połączeniu z materacem godnie zastąpił moje wygodne łóżko! Po kilkunastu nocach wyrobiłam sobie już o nim zdecydowaną opinię.
Przeznaczenie – wiosna lato
Największym plusem dla mnie jest materiał (Toray Airtastic™), z którego uszyty jest ten lekki śpiwór puchowy – bardzo delikatny, ale zarazem wytrzymały. Nie wiem za bardzo z czym można go porównać, ale to taka ciepła satyna. Obowiązkowy w tej klasie śpiworów jest patent z zamkiem, który można rozpiąć od dołu i zrobić sobie w razie potrzeby wentylację dla stóp. Śpiwór jest dość wąski w dolnej części i początkowo nie mogłam dla siebie znaleźć dobrej pozycji. Ale to cecha każdej mumii i trzeba to brać pod uwagę. Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się i już nie stanowiło to żadnego problemu. Fajny jest też duży kaptur, który łatwo daje się regulować gumką ze stoperem. Nie do końca niestety udało się sprawdzić jak śpiwór sprawdza się w niskich temperaturach (komfort to -1 st. C), bo najniższa temperatura w nocy jaką odnotowaliśmy wynosiła około 6 st. C. Przy takiej temperaturze i spaniu w samej bieliźnie rozpinałam w nocy zamek bo było mi nawet za ciepło. Choć producent poleca go na sezon wiosenno-letni, wydaje mi się, że sprawdzi się on także jesienią, a nawet zimą, bowiem jego temperatura graniczna określona jest na -7 st. C, a ekstremalna nawet na -25 st. C.
Z całą odpowiedzialnością mogę napisać, że śpiwór zdał swój pierwszy egzamin na piątkę i nie mam do niego właściwe żadnych zastrzeżeń. Jedynym małym minusem jest słabe trzymanie stopera w worku kompresyjnym, który po mocnym zaciągnięciu, zawsze troszkę się rozjeżdża. Worek zresztą nie nadaje się do samodzielnego wożenia gdzieś przy rowerze. Jego miejsce jest zapewne w plecaku, a w moim przypadku w worku z innego śpiwora na kierownicy. Niestety śpiwór nie jest na każdą kieszeń. Cena katalogowa wynosi 1.499 zł (stan na jesień 2019). Szukajcie promocji lub wybierzcie któryś z niższych modeli serii X-Lite – 200 lub 300. Dalsze testowanie w bardziej ekstremalnych temperaturach już niedługo i wtedy mam nadzieję dopisać dalsze wrażenia z użytkowania tego lekkiego śpiwora puchowego Cumulus X-Lite 400.
[smart-grid row_height=”200″ last_row=”justify” margins=”1″ style=”8″ captions_color=”#8eba4d” captions_opacity=”0.85″ font_type=”google” google_font=”Roboto” font_size=”0.8em” lightbox=”image”]
[/smart-grid]