Inspirujemy do aktywnego spędzania czasu poza domem na własną rękę lub z wartymi polecenia organizatorami.

Gorce i Pieniny, czyli wyprawa z widokiem na Tatry

Gorce i Pieniny, czyli wyprawa z widokiem na Tatry
Pokaż to swoim znajomym

W drugi długi weekend majowy roku 2005 pogoda dopisała nieprzeciętnie. Cztery dni upału, a ja na czterodniowej wyprawie rowerowej z widokiem na Tatry. Wyprawa ta to kolejny z wyjazdów Stowarzyszenia cyklistów z Przecieszyna (www.cyklista.com.pl). Dostałem się do 6-cio osobowej grupy w ostatnim momencie, bo w przeddzień wyjazdu ok. godziny 20:00. Szybkie pakowanie i rano już oczekiwanie z rowerem i sakwami na pociąg do Zakopanego…
Planu wycieczki nie znałem, znałem tylko kierunek – Zakopane. Wysiedliśmy jednak nieco wcześniej, bo w Białym Dunajcu i świetnymi mało ruchliwymi drogami asfaltowymi dostaliśmy się na nocleg do Sromowców Wyżnych. Po drodze kilka sporych podjazdów, ale przede wszystkim towarzysząca nam niemal bez przerwy piękna panorama Tatr.
Drugi dzień wycieczki miał być najcięższy. Zaplanowane było bowiem zdobycie najwyższego szczytu Gorców – Turbacza (1310 m n.p.m.). Co prawda plan zakładał dojazd rowerami do Łopusznej, a potem wyjście piesze na szczyt, ale jednak jako rowerzysta górski nie mogłem sobie podarować okazji zdobycia szczytu rowerem. Tak więc dojazd do Łopusznej (ok. 30 km), potem męczący wjazd i powrót na nocleg. Razem 80 km, w tym 20 km w terenie górskim. Z Łopusznej na Turbacz przez część trasy biegnie trasa rowerowa. Jest ona jednak słabo oznakowana, co spowodowało pogubienie się w lesie i targanie roweru niemalże na plecach do szlaku czarnego. Dalej już było dużo lepiej, chociaż z powodu upału nadal trudno. Zjazd natomiast całkiem sympatyczny :)
Trzeciego dnia zwiedzamy wnętrza zameku w Niedzicy i robimy sobie lekką trasę wzdłuż Dunajca do Szczwnicy.
Ostatni dzień to powrót znowu widokową, ale niełątwą trasą przez Łapszankę, Jurgów i Brzegi do Zakopanego.
Wycieczka bardzo udana, tereny warte polecenia nawet, gdy ktoś nie przepada za drogami asfaltowymi. Kondycję trzeba mieć sporą, bo ostrych i długich podjazdów nie brakuje.
Na koniec pozdrowienia i podziękowania dla prezesa za przyłączenie mnie do wyprawy ;-) oraz pozdrowienia dla reszty ekipy, tj.: Eli, Agnieszki, Janka, Wojtka i Andrzeja.

 

Pokaż to swoim znajomym
Skomentuj przez profil Facebooka